gamerweb.pl
Made in Poland: Hard West, czyli kiedy Dziki Zachód spotyka okultyzm
Obecnie szalejąca na świecie pandemia i związana z nią kwarantanna jest dobrym czasem, aby poszerzyć swoje horyzonty o nasze rodzime produkcje. Jedna z nich oferuje nam bardzo nietypową wycieczkę na Dziki Zachód, gdzie Diabeł mówi "dobranoc". Jak się wkrótce okazuje, Lucyfer nie zamierza ograniczać się tylko do pożegnań...
Welcome to the Hard West*
Na wstępie poznajemy historię Warrena - młodego chłopaka, który wraz z ojcem i matką podąża szlakiem oregońskim, aby rozpocząć nowe życie. Niestety, po drodze rodziciekla chłopca zostaje brutalnie zamordowana, a ojciec postanawia osiedlić się i szukać złota, korzystając z mnogości złóż dostępnych w okolicy. Mija kilka lat, dorosły już Warren wraz z ostatnim pozostałym mu przy życiu rodzicem sukcesywnie poszukuje cennego kruszcu. Początkowo wszystko zdaje się im sprzyjać, złóż w okolicy bowem nie brakuje. Panowie w szybkim czasie bogacą się, a Warren spotyka miłość swojego życia w postaci Florence. Jednak sielanka nie trwa długo. Pewnego dnia Ojciec (którego imię nie jest ani razu wymienione) zakupuje od tajemniczego jegomościa szczęśliwy amulet, który początkowo zdaje się działać jak należy, ale później sprowadza na biednego wdowca jedno nieszczęście za drugim. W konsekwencji ten ucieka, chcąc chronić swoich bliskich od ciążącej nad nim klątwy, a Warren wraz z ze swoją ukochaną wyjeżdżają wieść żywot hazardzistów. Nie trwa on zresztą długo...
Fot. entdepot.com
Whats in the Box
Hard West ma u wielu osób opinię Xcoma na Dzikim Zachodzie. Uważam, że o ile porównanie na pierwszy rzut oka wydaje się być trafne, to w miarę jak zagłębiamy się w rozgrywkę, odkrywamy, iż bardzo się od siebie różnią. Według mnie najbardziej to widać w mechanice strzelania. W przeciwieństwie do dzieła studia Firaxis Games, gdzie każdy strzał miał procentową szansę na trafienie, tutaj w przypadku spudłowania odejmowana jest określona wartość z puli dostępnego "farta". Kiedy ten spadnie do zera nasza postać na pewno "oberwie kulkę". Oprócz tego używany jest do aktywacji umiejętności uzyskiwanych za pomocą kart. One są drugim elementem wyróżniającym Hard Westa spośród innych tego typu gier. Talia liczy 54 sztuki (w tym 2 Jokery), z czego każda karta zapewnia inną moc. Część z nich jest użyteczna w trakcie strzelanin, inne w trybie skradania. Każda postać może mieć maksymalnie 5 z nich "na ręce", a łączenie ich zgodnie z zasadami pokera zapewnia różnorakie, często potężne, bonusy do statystyk. Zmusza to niejako gracza do kombinowania, aby złożyć jak najbardziej użyteczną kombinację na misje.
Fot. Softpedia.com
The Road
Gra posiada dwa różne tryby w trakcie kampanii, Pierwszy obejmuje poruszanie się po stworzonej mapie świata, gdzie poruszając się znacznikiem po punktach podejmujemy mniej lub bardziej kluczowe decyzje popychające fabułę do przodu. Druga przenosi nas na stworzone wcześniej przez twórców plansze do starć taktycznych. Tutaj widać jedną z największych bolączek tytułu, chociaż starcia są ciekawe i wymagają pewnego strategicznego podejścia, to przy każdej próbie są identyczne. Pomagają co prawda przy tym swoiste modyfikatory rozgrywki np. powodujące doznanie trwałych obrażeń, ale nie zmieniają faktu powtarzalności starć. Przeszkadza również kiepska sztucza inteligencja naszych oponentów. Potrafią oni popełniać dość głupie błędy, jak chociażby wychodzenie na otwarte pole w trakcie walki. Powtarzają też te same trasy, jeżeli postać stanie w określonym miejscu. Problemem dla wielu osób może też być grafika. Choć komiksowy filtr ładnie podkreśla wygenerowane na silniku gry lokacje, to nie można oprzeć się wrażeniu, że walczymy z armią klonów różniącą się jedynie dostępnym wyposażeniem. Na szczęście, z ratunkiem przybywa świetny soundtrack przygotowany przez Marcina Przybyłowicza, podkreślający ponurą historię opowiadaną nam przez narratora.
Fot. Steam
Story of a Murderer
Mimo swoich wad, Hard West, pozostaje jedną z bardziej interesujących produkcji z gatunku turowych strzelanek. Świat w nim ukazany jest ponury, pełen niesprawiedliwości i demonów: zarówno ludzkich, jak i tych z piekła rodem. To pozycja obowiązkowa dla osób, które cenią sobie klimatyczne produkcje z dobrym udźwiękowieniem, myślące jakby to było wypalić śmierdzącemu siarką rogaczowi z dwururki prosto w twarz.
(Tytuły nagłówków pochodzą z soundtracku gry)