Escapist Magazine
Made in Poland: Dead Island, wakacje all inclusive, walka o życie w pakiecie
Dying Light jest jedną z najcieplej przyjętych produkcji z naszego kraju. Chwalona za piękną grafikę i mechanikę parkuru sprzedała się w aż 17 mln kopii! Nie była jednak pierwszą grą tego studia dotyczącą tematyki naszych kochanych chodzących truposzy. Tę pozycję zajmuje niezaprzeczalnie Dead Island, będący "dziadkiem" tego najlepiej sprzedającego się tytułu polskiego producenta.
Najgorsze wakacje w życiu
Zgodnie z tradycją, wszystko zaczęło się niewinnie. Ot, dzień jak co dzień w zagranicznym kurorcie na Banoi, turyści wszelkiej maści zabawiający się na organizowanej przez hotel imprezie. Ludzie tańczą, piją, lulki palą. Tańce, hulanka, swawola, a my patrzymy na to oczami tego słynnego pana Marudy, niszczyciela dobrej zabawy (znaczy zabawy innych, bo on sam zdaje bawić się świetnie), który za cel postawił sobie uzyskanie tytułu Najgorszego Gościa Hotelowego Roku. W osiągnięciu celu przeszkadza mu ochroniarz, oferujący nawet pomoc w dotarciu Jaśnie Wstawionemu do pokoju tylko po to aby zostać zaatakowany przez agresywną turystkę chwilę potem. Koniec końców, nasz "protagonista" dociera z powrotem do siebie i zapada w pijacki sen. Następnego dnia, budzi się i...
Fot. Steam
Pozostawieni na śmierć - wersja polska
... tutaj po raz pierwszy nad głową zapalił mi się znak zapytania. Na początku dostałem do wyboru 4 grywalne postaci, każda ze swoją historią i zestawem umiejętności, a mimo to we wspomnianej scenie widziałem je z perspektywy osoby trzeciej. Rodzi to dosyć sporo pytań, jak chociażby, kim jest facet którego oczami widziałem co się działo poprzedniego wieczora? I dlaczego na jego miejscu budzi się wybrany przeze mnie bohater? Postanowiłem nie myśleć zbyt długo nad tym zagadnieniem i skupić się na rozgrywce. Jak już zdążyłem zaznaczyć, na start wybieramy jednego z 4 bohaterów. Wśród nich są Xian Mei - chińska recepcjonistka, Sam B - czarnoskóry raper będący "gwiazdą jednego utworu", Logan - dawny gracz futbolu amerykańskiego oraz Puma - ochroniarz jednego z hotelowych VIP'ów. Mój wybór padł na Sama, znającego się na wymachiwaniu bronią obuchową i potrafiącego w czasie "szału bojowego" posyłać przeciwników w stratosferę swoimi pięściami. Jakieś niecałe 10 min zbierania pieniędzy i przedmiotów z walizek w korytarzu później, zostałem ugryziony i uratowany przez dwójkę nieznanych mi wówczas jegomościów, z czego jeden z nich, ratownik Sinamoi wprowadza nas w co się wydarzyło w trakcie naszej "drzemki".
Fot. Gamepressure
Zachłanne stoły warsztatowe
Zadania, jakie otrzymujemy, sprowadzają się do prostego schematu "przynieś, podaj, pozamiataj". W praktyce oznacza to, że poruszamy się po wyspie czyszcząc określone miejsca z umarlaków, czy też dostarczając niezbędne ocalałym przedmioty. Za ich wykonywanie dostajemy nagrody, takie jak przedmioty do craftingu, broń czy schematy. Te ostatnie są szczególnie ważne, gdyż dzięki nim możemy ulepszać nasz oręż przy rozsianych na całej wyspie stołach warsztatowych. Taka akcja kosztuje nas zarówno materiały, jak i pieniądze. Czemu mamy jednak płacić stołowi? To, jak sądzę, jest jedno z tych pytań na które wszechświat nie zna odpowiedzi. Tak samo jest w przypadku cutscenek, w których zawsze pojawia się cały skład, mimo że grać można też jednoosobowo (w przeciwieństwie do produkcji Valve, nasi towarzysze nie są sterowani przez AI). Podobała mi się za to oprawa graficzna, ładnie prezentująca się jak na rok 2011r. Wyspa Banoi jest pełna zieleni i egzotycznych roślin, ale także ma miejsca, gdzie przeważa mrok i brud miejskich ulic. Stanowi to miły kontrast dla biegających za nami sztywniakami pełnymi odgryzionych części ciała i poszarzałej skóry. Dzielą się oni na kilka typów, każdy posiadający swoje silne i słabe strony np. Mięśniak, który, choć jednym ciosem wysyła nas w podróż w nieznane, porusza się z prędkością żółwia szachisty na emeryturze. Obrazu całości dopełnia muzyka skomponowana przez Pawła Błaszczaka, pogłębiająca poczucie beznadziei i niebezpieczeństwa.
W ostatecznym rozrachunku, uważam Dead Island za dobrą grę. Chociaż powtarzalna, dostarczyła mi sporo rozrywki przy siekaniu i łamaniu szwendających się wszędzie zombie. Nie przypadnie ona do gustu każdemu, ale jeżeli będziecie w stanie wybaczyć jej kilka niedociągnięć oraz nieporozumień to będziecie się przy niej świetnie bawić przez długie godziny.